piątek, 19 kwietnia 2019

Samorządowe porozumienie czy już nieporozumienie?


Ogłaszam rozłam w stalowowolskiej opozycji totalnej! Obozy są dwa, być może trzy: w pierwszym okopali się radni Przytuła i Butryn, w drugim są radni Szymonik, Marczak, Szlęzak. Radni Augustyn, Proszowska, Brzeziński, póki co się przyglądają, jak okładają się dwa wcześniejsze obozy. A razy podczas tego okładania będą coraz silniejsze.
Sprawa ma swój początek może i rok temu, jeszcze przed wyborami samorządowymi, kiedy zawiązywało się Stalowowolskie Porozumienie Samorządowe. Część totalnych nie chciała widzieć u siebie byłego prezydenta Szlęzaka. Czy to jako zagrożenie, czy przez wzgląd na osobiste antypatie, nieistotne. Więc choć niby na w całym porozumieniu Szlęzak miał być sygnatariuszem, to w efekcie nie pojawił się na żadnej konferencji, happeningu czy wiecowym spędzie pod sądem. Ponoć najbardziej Szlęzak ponoć uwierał byłej posłance, a obecnej radnej Renacie Butryn.
Może i pani Butrynowej pozycja w PO kiedyś była w miarę wysoka, ale jaka jest obecnie każdy widzi. Poseł Zdzisław Gawlik, który rozdaje karty w podkarpackiej Platformie Obywatelskiej może i pozwolił pojawić się byłej posłance, a obecnej radnej miejskiej ze Stalowej Woli na konferencji przed 3 tygodniami, ale w wyborach do Parlamentu Europejskiego postawił na Krystynę Skowrońską z Mielca, nie na Elżbietę Łukacijewską – koleżankę Renaty Butryn. Pani Krysia dostała „jedynkę” na liście, pani Ela, mimo że jest jeszcze europosłanką ledwo „siódemkę”. Dodatkowo, na listę wciągnięto (pytanie czy dobrowolnie czy była to propozycja nie do odrzucenia) Renatę Butryn. Bez szans na mandat, ale z zadaniem odbierania głosów Łukacijewskiej, tak by Skowrońska miała ich więcej.
Radny wojewódzki Andrzej Szlęzak, startujący z list PO, promuje w Stalowej Woli tą ostatnią. Nie jest w ciemię bity, bo jeśli to Skowrońska zgarnie mandat nie Łukacijewska, może się upomnieć nawet o 2. miejsce na liście PO w kolejnych wyborach – jesienią do Sejmu. I jest bardzo możliwe, że jeśli z sukcesem „przehandlował” swoje poparcie dla mielczanki, do Sejmu wejdzie.
Nic dziwnego, że w lokalnej PO i w opozycji wrze. Radny Marczak i Szymonik, chętnie pokazują się w asyście Szlęzaka, próżno szukać tam Przytuły  czy R. Butrynowej. Ta z kolei po dealu Szlęzaka, żeby nie szkodzić swojej koleżance Łukacijewskiej, do Parlamentu Europejskiego nie promuje się jak tylko może. Wprost nie powie: nie głosujcie na mnie, tylko na Elę. Nie może.
Dam sobie rękę uciąć, że radna Butryn, uważana za liderkę totalnej opozycji w Stalowej Woli, nic nie wiedziała także o szykowaniu radnego Marczaka w przyszłych wyborach na prezydenta Stalowej Woli. Na żadnej z konferencji organizowanej przez trio Marczak, Szymonik, Szlęzak przecież się nie pojawiła, prawda? A czy to dlatego, że nie chciała, czy nie wiedziała, nie jest istotne. Ale to kolejny dowód po wcześniej wymienionych na rozłam w stalowowolskiej totalnej opozycji. Także tego, że wśród opozycji każdy sobie rzepkę skrobie. W jeden dzień Szlęzak z Marczakiem ganią za niepotrzebne inwestycyjne „wodotryski”, za chwilę z takim czymś wyskakuje Przytuła. Ostatni dowód, że państwo totalni  opozycjoniści nie idą razem, znajdziemy pod postem radnego Szlęzaka z 10 kwietnia. W komentarzach  Szlęzak z panem Przytułą się „poprztykali”. (Pełna treść konwersacji na ilustracji do wpisu, można też ją prześledzić na Facebooku)
Przytuła: Proste pytanie. Popiera pan strajk nauczycieli czy nie ?
Szlęzak: Jeżeli pyta Pan mnie, to dlaczego miałby popierać albo nie popierać tego strajku? Nauczyciele walczą o swoje do czego mają prawo.(…)
Przytuła: Nauczyciele nie walczą tylko o podwyżki, czyli jak Pan raczył napisać -"o swoje", ale też o swoją godność, prestiż zawodu, a przede wszystkim o poziom edukacji (…)To nauczyciele stają codziennie do walki, aby nauczyć.
Szlęzak: Rozumiem, że stwierdzenie, że nauczyciele "stają codziennie do walki, żeby nauczać" , to nie było zamierzone, bo wyszło na szydzenie z nauczycieli.
Przytuła: Nigdy nie szydziłem z nauczycieli sam jestem też z wykształcenia pedagogiem (…)Może należy jednak na początek zgłębić temat, a potem stawiać tezy.
Szlęzak: Odnośnie zgłębienia tematu, to spytałem czy w postulatach strajkujących nauczycieli są takie dotyczące organizacji szkół itp.?

Jak widać nic nie wskazuje na to byśmy mieli w mieście Stalowowolskie Porozumienie Samorządowe. No chyba, że tylko z nazwy. Wiadomo, papier wszystko przyjmie.

Felieton – specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski, utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora.

Chcesz być na bieżąco z nowymi felietonami? Polub fanpage na Facebooku: https://tiny.pl/t76gw
Jeśli się boisz lub nie chcesz polubić, rozumiem. Wystarczy, że zaczniesz fanpage obserwować ;)


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Nadbereżny do Warszawy? Też idzie w ministry?

Tak przynajmniej ćwierkają twitterowe ptaszki, które przekonują, że jeszcze w tym miesiącu prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny zamieni prowincjonalny  gabinecik w budynku przy ul. Kwiatkowskiego w Stalowej Woli na ministerialny gabinet w Warszawie.
Ptaszki ćwierkają, że takie właśnie sprawy poszły w omawianie, kiedy w poniedziałek, 15 kwietnia nasze miasto odwiedził, po raz kolejny zresztą, pochodzący ze Stalowej Woli, Minister Inwestycji i Rozwoju Jerzy Kwieciński. Zaplanowano oczywiście konferencje prasowe,  prezentację ważnego projektu infrastrukturalnego dla Stalowej Woli i województwa podkarpackiego, przedstawienie planu inwestycyjnego dla regionu. No i to co kluczowe dla wspomnianej na początku kwestii: spotkanie z władzami miasta. Oczywiście już bez udziału kamer i prasy. W cztery oczy. Omówić więc „warszawskie awanse” można, prawda?  Tym bardziej, że ptaszki ćwierkają o nich już od dawna. Poseł Weber Rafał wiceministrem został, Nadbereżny co, gorszy?
Oczywistą przesłanką, potwierdzającą to, że prezydent Stalowej Woli wybiera się „w ministry” było ostatnie powołanie zastępcy. W razie „ewakuacji” do Warszawy prezydent poprze w wyborach swoją zastępczynię Renatę Knap, tak by zapewnić w Stalowej Woli „ciągłość władzy”. Może z kandydatem Marczakiem nie wygra 73-27, jak to zrobił Nadbereżny z Szymonikiem, może to będzie 55-45, ale na dobrą sprawę wystarczy przecież przewaga jednego głosu. A jak ministrowanie się skończy, wróci na białym koniu i znowu wygrać wybory.
Zmiany w rządzie przewidziane są na kwiecień, trąbiły już o tym ogólnopolskie media. Niewykluczone, że dojdzie do nich jeszcze przed świętami. Żeby ludzie mieli o czym gadać przy jajeczku. Ja jednak aż w tak ekspresowym tempie nie wysyłałbym Nadbereżnego do Warszawy. Raz, że tyle co wygrał wybory i nie będzie to poważne, jak po 5 miesiącach przesiądzie się na warszawski fotel. Dwa, że wiceprezydentka Knap jeszcze się „nie opatrzyła” w tej funkcji na mieście.
Według mnie, bardziej realny termin to jesień, po wyborach parlamentarnych. Kandydatka na prezydenta już będzie społeczeństwu do świadomości „wdrukowana” na tyle, że z poparciem Nadbereżnego może ona stanąć w wyborcze szranki z kandydatem opozycji.
Cały czas piszę tu o objęciu stanowiska ministra, ale muszę przyznać się, że ptaszki ćwierkają także i o tym, że minister Kwieciński zostanie niebawem premierem, a prezydent Nadbereżny ma zostać premierem – wice. Tak, tak… Takie nowiny ćwierkają ptaszki. W Stalowej Woli, ale i w Warszawie. Ba, przede wszystkim w Warszawie! Coś na rzeczy musi chyba być.
Dla opozycji stalowowolskiej takie ministrowanie czy premierowanie Nadbereżnego, to manna z nieba, realna szansa na to, że na fotelu prezydenta zasiądzie ich człowiek. Ale na razie wszystko jest w sferze twitterowego ćwierkania, fantazji, marzeń. Czy rzeczywiście fantazji? Przecież prawie wszystkie fakty, które opisałem układają się w logiczną całość i świadczą o tym, że Nadbereżny do Warszawy, prędzej czy później, iść musi. To wszystko się do siebie dodaje.
Lucjusz Nadbereżny niejednokrotnie podkreślał, że o karierze w Warszawie nie myśli, że ważniejsza jest dla niego Stalowa Wola. Start w wyborach jest tego potwierdzeniem, a wysokie zwycięstwo to mandat zaufania od ludzi, których zaufania taką „ucieczką” do Warszawy zawieść nie może. Z drugiej strony: czy znacie państwo członka PiS, który, gdy zjawi się w kwaterze na Żoliborzu, na wydane przez namiestnika państwa polecenie objęcia stanowiska w ministerstwie, będzie miał na tyle odwagi, by powiedzieć: „nie”?

Chcesz być na bieżąco z nowymi felietonami? Polub fanpage na Facebooku: https://tiny.pl/t76gw
Jeśli się boisz lub nie chcesz polubić, rozumiem. Wystarczy, że zaczniesz fanpage obserwować ;)

Felieton – specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski, utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora.
             

czwartek, 11 kwietnia 2019

Jak dziad proszalny


Stalowowolscy radni miejscy, jeśli czują się wydymani, to mają prawo. A to po tym, co zrobił 27 marca stalowowolski starosta Janusz Zarzeczny, a potem radni powiatowi. Najpierw Zarzeczny na sesji miejskiej, jak dziad proszalny żebrał u radnych miejskich o kasę na zadania powiatu, a gdy radni miejscy, choć z wątpliwościami forsę dali, za parę godzin radni powiatowi na swojej sesji… podnieśli sobie diety.
W uproszczeniu wychodzi, że na remonty, inwestycje, ba nawet na świętowanie, hajsu w powiecie nie ma, trzeba za miejskie. Na podwyżkę diet jakiś cudem się znalazło. Po skutecznym wysępieniu szmalu w mieście, starosta Zarzeczny już „u siebie” przekonywał do kamer, że wyższe diety w powiecie muszą być. - Doszliśmy do wniosku, że wszystkie inne ościenne powiaty, mniejsze od nas, mają znacznie wyższe diety niż powiat stalowowolski. Zrównaliśmy je do tych, jakie mają w Nisku. U nas są troszkę niższe, ale to przez skromność - mówił starosta Janusz Zarzeczny. Też jesteście państwo pod wrażeniem tej skromności? Ja wciąż się nie mogę otrząsnąć. Zwłaszcza, że radni w powiecie obradują już całe 5 miesięcy, a więc narobili się co niemiara i aż dziw, że będą diety niższe od tych w Nisku. A czeka ich jeszcze, biedaczków, 4,5 roku wytężonej harówy.
Szkoda, że nasz dziad proszalny nie zająknął się o tych podwyżkach diet na sesji miejskiej. Uczciwość tak nakazywała. Ciekawe czy wtedy forsę by dostał. Bo tłumaczyć się „że nie wiedział” o tym, co się kombinuje, nie może. Mało tego manewr z podwyżką był jak się okazuje w głowach „powiatowców” już od jakiegoś czasu.   – Zaplanowaliśmy finanse na ten cel, a więc nie jest to tak ad hoc zrobione – przyznał szczerze, choć chyba „ad hoc”, starosta.
Ciekawe czy Zarzeczny i radni powiatowi przemyśleli, to że jeśli po raz kolejny zwrócą się po miejskie pieniądze, niewykluczone, że potrzebne na ważną inwestycję, to występujący w ich imieniu dziad proszalny zobaczy zamiast forsy środkowy palec?
Uchwała z podwyżkami diet weszła w życie w prima aprilis czyli 1 kwietnia i chyba to jest najlepszym podsumowaniem całej aferki.
Ach nie, jeszcze jedno. Jak ćwierkają ptaszki, cała sprawa dotarła do Warszawy. Ponoć jeszcze jeden taki lub jakikolwiek „numer” w wykonaniu partyjnego przechrzty i będzie mógł się on pożegnać z członkostwem w partii, a w konsekwencji z godnym uposażeniem starosty. A jak poleci on, to poleci i wicek. Ponoć nazwiska następców są już gotowe. Po numerze z wozem służbowym, a teraz z podwyżkami, następcy czekają na kolejną „wtopę”. Do trzech razy sztuka.

Felieton – specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski, utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora.

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Marczak na prezydenta!


A co? Może nie? Choć wybory samorządowe odbyły się ledwo 5 miesięcy temu, stawiam dolary, ba złoto nawet przeciwko orzechom, że kandydatem na prezydenta z grona stalowowolskiej totalnej opozycji zostanie Damian Marczak. Szymonik już wie jak to jest dostać łomot 73:27, Renata Butryn się łomotu boi.
To, że kandydatem będzie ktoś z grona opozycyjnych radnych stalowowolskiej Rady Miejskiej jest pewne. Sesje transmitowane na żywo, widzimy co rusz potyczki słowne z prezydentem, okazja do comiesięcznego lansu jest. Mało tego, przez kolejne 4,5 roku za tą darmową reklamę nie trzeba nic płacić. A jeśli od czasu do czasu człowiek zorganizuje jeszcze jaką konferencję prasową, to dziennikarze skrzętnie zanotują, co tam mamy do powiedzenia. I można pokazywać się dalej. Wątpliwe jest by na prezydenta „wyskoczył” ktokolwiek spoza tego grona.
Dwie konferencje w tercecie Marczak – Szymonik – Szlęzak zostały już zorganizowane. Dziennikarze łyknęli co trzeba i opublikowali. Spokojne, minie miesiąc czy dwa, będzie konferencja kolejna. Albo będzie można dokleić się do jakiegoś większego medialnego spędu, kiedy przyjedzie do Stalowej Woli partyjna wierchuszka z Rzeszowa, tudzież po sesji zorganizować można konferencję i ponarzekać. Tak z potrzeby serca. Jak było, kiedy opozycja narzekała, że została oszukana podczas wyborów komisji rewizyjnej.
Na samodzielnie zorganizowanej konferencji ryzyko weryfikacji jest niewielkie. Sesje są częściej, bardziej popularne, tyle tylko, że można narazić się na ripostę i wyjść na głupka. Albo na hipokrytę. W każdym razie, na ostatniej sesji Rady Miejskiej lans kandydata Marczaka wypadł raczej blado. Może i był aktywny, ale, co z tego.
- Panie prezydencie, pozwoli pan, że zwrócę się do pana w takich oto tytułach: budowniczy placów zabaw, zadłużycielu miasta – Marczak zaczął efektownie, a pretensje miał o budowę  infrastruktury z której… sam korzysta. A kończył także z przytupem. - Mam nadzieję, że się pomylę, ale chciałbym zakończyć moją wypowiedź taką tezą, że zastał pan Stalową Wolę przemysłową, a zostawił piaskownicową.
Nadbereżny nie tylko wypomniał Marczakowi, że równie chętnie biega po stalowowolskich Błoniach co ich powstanie kwestionuje i hejtuje. Bo raz Marczak i opozycja chce żłobków, raz nie chce. –  W pana wypowiedzi poziom hipokryzji dawno przekroczył wysokość nad poziomem morza. Pan osiągnął już Rysy. Do Himalajów jeszcze troszeczkę pozostało, ale myślę, że udowodni to pan w kolejnych wypowiedziach. Państwo głosowaliście dwie sesje temu przeciwko żłobko - przedszkolu, a w tej chwili mówi pan, żeby budować kolejne żłobko - przedszkole – stwierdził Nadbereżny.
I nie był to jedyny moment na tej sesji kiedy przyszły kandydat na prezydenta z czymś wyskoczył i wyszło, że się do sesji nie przygotował, albo czegoś nie wie. Zamiast przeczytać sprawozdanie z realizacji Gminnego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie oraz Ochrony Ofiar Przemocy w Rodzinie wolał np. gimnastykować pytaniami składającą to sprawozdanie, za co również mu się od jednej z radnych dostało.
Podczas niedawnej konferencji Marczak, Szymonik, Szlęzak, ten ostatni okrzyknięty został „głosem doradczym” dla pozostałej dwójki. Trzeba zatem zacząć doradzać i to szybko, bo kandydat Marczak, choć w promowaniu własnej osoby nie radzi sobie najgorzej, to dobrze wcale.

Felieton – specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski, utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora.